Bardzo chciałam wziąć udział w jakimś zorganizowanym biegu. Chciałam zobaczyć jak to wygląda i jakie emocje temu towarzyszą. Biegam tylko raz na tydzień i już wiem że to za mało żeby brać udział w takich biegach.
Denerwowałam się już dzień wcześniej, ściśnięty żołądek i rozdrażnienie dawały o sobie znać. Mąż został z młodą w domu, bo miała w tym czasie swoją drzemkę. A ja poszłam jak na skazanie z tysiącem myśli w głowie: gdzie się przebiorę, gdzie dam plecak, a jak się zgubie na trasie, a jak będę ostatnia, a jak nie dobiegnę bo mnie kolki złapią !
Byłam godzinę przed biegiem i już nie było numerków startowych, dobrze że zapisałam się przez internet.
To był rodzinny bieg i nie było tam gdzie się przebrać, ani gdzie zostawić plecak, ale każdy mógł zostawić tak bez numerków w namiocie organizatorów, którzy spisywali się świetnie.
Miałam wsparcie mamy i siostry, które przypięły mi numer startowy, dobrze że wzięłam agrafki. Na takich małych biegach tak po prostu już chyba jest że przebierałam się koło krzaczków, ale mi to nie przeszkadza wcale.
Wystartowałam jak osiołek, bo pobiegłam szybko do przodu za najlepszymi, to nie było moje tempo i już po kilometrze musiałam przejść kilka kroków aby złapać oddech. Wyprzedziła mnie rodzina z dzieckiem w wózku i pan koło sześćdziesiątki. Biegłam dalej, ale tym razem zatrzymała mnie kolka, potwornie sucho miałam w ustach.
Bieg był po lesie, a ja zawsze biegam po chodnikach czułam się troszkę nie pewnie. Meta była pod górkę, oj szłam w połowie przez chwilę. Udało mi się przyspieszyć przed samą metą, bo jak się widzi że to koniec to jakby sił przybywa.
Dostałam medal i wodę i byłam prze szczęśliwa, tak że zapomniałam wyłączyć Endomondo.
Trochę moich statystyk:
* moje miejsce to 77 na 93
* byłam 24 kobietą na 36
* mój oficjalny czas to 19:11
* mój czas z endomondo, który za późno wyłączyłam to 18:45 (nie wiem skąd aż taka rozbieżność)
* osoba która zajęła pierwsze miejsce miała czas 10:24
Miałam nadzieję że chociaż wyrównam moją życiówkę na 3km (17:03), a tu taki słaby czas. Miałam wrażenie że mój organizm w trakcie biegu śmieje mi się w twarz i mówi: "czy ty dziewczynko myślałaś że biegając raz w tygodniu możesz mieć dobry czas na zawodach" !
Przypomniały mi się ostatnie wieczory spędzane z siatkówką przed TV i z colą o chipsami - tak się chyba nie trenuje przed zawodami. Dostałam nauczkę !
Czy jeszcze kiedyś pobiegnę w zawodach ?
Oczywiście ! Już szukam kolejnych, ale teraz to już podejdę to tego zdecydowanie inaczej: więcej biegania i jedzenie co mnie wzmocni a nie zatruje :)
Brawo no to teraz trzeba gablote na medale zrobić, bo z każdym biegiem będzie ich więcej :)
OdpowiedzUsuńHa, ha, chyba ten pierwszy zapamiętam najlepiej, ile stresu mnie to kosztowało :)
UsuńŚwietnie trenuj dalej skoro tak luisz biegać:-)
OdpowiedzUsuńNa pewno się uda i wygrasz niejeden maraton :-)
BRAWO !!! ;-) Ogromne gratulacje za to, że pobiegłaś i nie byłaś ostatnia;-) chodź nawet jakbyś była liczy się udział i to, że podjęło się wyzwanie. W moim debiucie na dychę przybiegłam 5...od końca;-P
OdpowiedzUsuńJaki bieg by nie był powinny być depozyty i przebieralnie. Ja na biegi zawsze przychodzę trochę wcześniej m.in. ze względu na to że wraz z liczbą uczestników proporcjonalnie rośnie długość kolejki do toalety;-P
To teraz zapisuj się na 5km;-))
Aj, ta Twoja dyszka to coś wspaniałego, możesz być z siebie dumna. Kiedyś cieszyłam się że przebiegłam pierwsze 30 min, bez marszu, a dziś marudzę. Ale to tak już chyba jest że ciągle chcemy szybciej, dłużej i dalej :)
UsuńDokładnie;-) Nie obejrzysz się a zaraz będziesz walczyłam o zejście poniżej 30 min na 5 km ;-P
UsuńBrawo. Jaka porażka, dobiegłaś i to się liczy. Gratuluję i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo to pierwsze zwycięstwo masz już za sobą - wystartowałaś i dałaś rady. Nieważne miejsce, bo przecież biegamy głównie dla siebie i w swoim tempie :-)
OdpowiedzUsuńCiesze się, że dałaś radę. Czasem się nie przejmuj, bo przeważnie pierwszy start na zawodach jest "dziwny". Taki trochę strach i dużo się dzieje :) Gratuluję pierwszego medalu ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to bardziej się stresowałam tym wszystkim co mnie miało spotkać przed biegiem - tak "dziwny" to bardzo dobre określenie :)
UsuńCo tam czas. Pobiegłaś, miałaś odwagę, dobiegłaś do mety! Gratuluję! Ja bym była na Twoim miejscu duma. Od czegoś zawsze się zaczyna.
OdpowiedzUsuńTak, od czegoś trzeba zacząć, bo przecież ktoś musi zająć i te ostatnie miejsca :)
UsuńOj jak ja nie mogłam doczekać się opisu Twojego startu.
OdpowiedzUsuńGratuluję! Podziwiam za odwagę i chęci. :) Przy następnych biegach już będziesz wiedzieć więcej. :)
Pamiętam swój pierwszy bieg - stres był identyczny, ucisk w żołądku i Bóg wie co jeszcze, ale tak już jest- pierwsze koty za płoty. Zobaczysz z zawodów na zawody będzie coraz lepiej! :D
OdpowiedzUsuńNo i masz rację, raz w tygodniu to troszeczkę za mało :)
Może i życiówki nie pokonałaś, ale i tak gratulacje i powinnaś być z siebie dumna, w koncu liczy się fun!
OdpowiedzUsuńnakrywka.blogspot.com
gratuluję startu i ukończenia biegu :) zawsze może być lepiej. nie można się poddawać, trzeba działać - dobrze, że nie zamierzasz rezygnować :)
OdpowiedzUsuńA ja się zbieram. Zbiorę się. Chcę pobiegać. Szkoda, że od poniedziałku.
OdpowiedzUsuńTo już sukces, że w ogóle wystartowałaś, naprawdę :) Gratuluję determinacji :) Będzie już tylko coraz lepiej
OdpowiedzUsuńsuper, gratulacje :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ruszyłaś za ostro stąd taki spadek później ;) Wiem po sobie, na zawodach łatwo ulec presji tłumu i biedz szybciej niż noga pozwala :)